Kupowanie kota w worku – chiński targ ptaków i kwiatów

Dziś pozwiedzamy Kunming. Zabiorę Cię do jednej z atrakcji turystycznych tego miasta. Wybierzemy się na bazar. Wszystkie azjatyckie bazary są wyjątkowe, ale ten jest specjalny, bo nazywa się targiem kwiatów i ptaków.

Co można robić na takim markecie? Idziesz alejką i oglądasz. Zaczyna się niewinnie: pamiątki, gadżety, akcesoria. Zastanawiasz się, czy nie potrzebujesz aby nowego noża, ślicznej piersiówki, czołówki, a może strzelby. Może magiczne kamyki. Albo organiczne mydełko. Pachnie tak ładnie, ale masz już zapas w plecaku. A jaki ładny kolor. Nie, jednak nie. Nic tu nie kupisz, więc idziesz dalej. Stoiska z biżuterią. Sprzedają tu świetne rękodzieło. Kolczyki, bransoletki, naszyjniki, nawet buciki i torebki. Niektóre są z drewna, inne z kamienia, skóry albo robione na szydełku. Śliczne, na pewno coś wybierzesz. Byle nie za dużo. Pomiędzy stoiskami w stylu „101 drobiazgów” widzisz też odzież, i to nie byle jaką. Przeważają naturalne, ręcznie tkane materiały. Ubrania są w dokładnie takie, jakie każdy podróżnik chciałby przywieźć z wakacji. Przypominasz sobie, że przecież miałeś kupić sobie coś ładnego. Oglądasz. Ładna sukienka. Patrzysz na metkę. Cena jest taka, że mógłbyś za taką kwotę podróżować miesiąc, gdybyś troszkę oszczędzał. Rezygnujesz i idziesz dalej.

Słyszysz, jak pan przygrywa na śmiesznym instrumencie. Podchodzisz bliżej. Okazuje się, że instrumentów jest więcej. W różnych rozmiarach i z pewnością różnych cenach. Wszystkie są wykonane z drewna. Pan przerywa granie, zachęca do oglądania. Wręcza ulotkę, wyjaśniającą historię instrumentu, o dziwo również po angielsku. Po doświadczeniach na stoisku odzieżowym boisz się pytać o cenę, więc idziesz dalej. Znajdujesz tytułowe kwiaty, ale okazuje się, że to nic specjalnego. Domowe i ogrodowe rośliny w doniczkach, niezbyt okazałe. Znajdujesz ładnie kwitnące hiacynty, niestety w namiocie nie masz już miejsca na kwiatki.

Z oddali słyszysz śpiewające ptaki i kierujesz się w tamtą stronę. Docierasz do kluczowej części marketu. Targu ptaków. Tak się nazywa, chociaż ptaków akurat tam najmniej.

Tutaj nic nie kupujesz. Już tylko patrzysz, dziwisz się i ukradkiem robisz zdjęcia. Oprócz ptaków widzisz całą gamę zwierząt. Węże, żaby, kotki, pieski, świnki! Wszystkie w malutkich klatkach. Często bez jedzenia i wody. Siedzą jedne na drugich, łażą sobie nawzajem po głowach. Ledwo się mieszczą. Można by pomyśleć, że przynajmniej jest im cieplej, grzeją siebie nawzajem. Ale temperatura nawet teraz dochodzi do 20 stopni, a jest przecież zima. Słuchasz, jak przeraźliwie miauczą. Jak ujadają. Patrzysz, jak błagalnie wlepiają w Ciebie oczka, kiedy zatrzymujesz się na dłużej przy jednej klatce. Każdy z nich patrzy na Ciebie i prosi byś wybrał właśnie jego, byś to jego zabrał do domu. Pytasz, czy można dotykać. Można – jesteś zgubiony. Bawisz się z psiakiem, choć wiesz, że serio nie możesz go zabrać. Nawet gdyby, to i tak nie wwieziesz łatwo chińskiego psiaka do UE.

W międzyczasie widzisz, że jeden przechodzień zdecydował się na zakup królika. Dobija targu ze sprzedającym. Wręcza pieniądze i odbiera zakupy. Królik jest wsadzony do plastikowej reklamówki, jak puszka piwa albo kostka masła. Tłumaczysz sobie to różnicami kulturowymi. Starasz się nie oceniać. Nie jesteś sędzią, nie masz prawa wydawać sądów.

Idziesz dalej. Docierasz do uliczki specjalizującej się w psach. Tu już nie ma miszmaszu. Przychodząc kupić psa nie wyjdziesz ze świnką, wężem i torebką robaków. Są tylko psy. Różne, niektóre wyglądają na rasowe. Sprzedawcy umieszczają je w szklanych akwariach otwartych od góry. Widzisz cały rząd takich akwariów, ciągną się do końca uliczki. W każdym jest po kilka psów, czekających na swojego pana i dom. Tu już nie wolno dotykać, niektóre z nich będą wychowywane jako psy obronne, nie mogą być przyjazne obcym. Idziesz i patrzysz. Już nawet nie próbujesz robić zdjęć. Żałujesz, że tu przyszedłeś. Ale oglądasz dalej. I nie możesz wyjść.

Blog domowy – warto poczytać