Ile warte są nasze marzenia? Cdn historii o zabłąkanej paczce pocztowej

Pamiętacie historię naszej przesyłki z Chin do Nepalu?

Postanowiliśmy nie marnować pięknej pogody i zamiast koczować pod pocztą w Katmandu pojechać na szlak dookoła Annapurny. Przez cały czas monitorowaliśmy status przesyłki gdzieś z Himalajów. Tracking internetowy poinformował nas, że przesyłka 21 marca po długiej drodze dotarła do Hongkongu. Długa droga zaczęła się 22 LUTEGO i obejmuje trasę z Kunmingu do Pekinu, potem znów do Kunmingu, znów do Pekinu i nareszcie, 21.03 dotarła do Hongkongu. Tutaj nasze możliwości śledzenia się kończą. Pełni niepokoju zadzwoniliśmy nawet gdzieś z wysokogórskiego miasteczka na stołeczną pocztę z informacją, że przesyłkę zamierzamy odebrać i żeby w razie czego nie odesłali jej z powrotem, jeśli nie daj boże minie czas na odebranie. Tymczasem wróciliśmy z trekkingu dookoła Annapurny i zadekowaliśmy się w Pokarze.

Wycieczka na pocztę do stolicy

Mając na uwadze to, że zaraz nowy rok i poczta może być zamknięta, Krzysiek z samego rana wybrał się na wycieczkę do Kathmandu. Cała wycieczka to nie taka prosta sprawa. Pokarę od stolicy dzieli zaledwie 200 km, ale droga zajmuje jakieś 7-8 godzin. W jedną stronę.
Ja w tym czasie zaczęłam rozglądać się za kijkami trekkingowymi, które będą nam potrzebne na trasie dookoła Dhaulaguiri, a które musiały zostać usunięte z paczki ze względu na durne przepisy chińskiej poczty.
Krzysiek szczęśliwie tuż przed zamknięciem dotarł na pocztę i uzyskał tajne informacje z nepalskiego systemu pocztowego. Otóż nasza paczka została przygotowana do wysłania z Hong Kongu 30 marca.

Paczka od 21 marca nie opuściła Hong Kongu

Znów zostaliśmy postawieni w sytuacji, kiedy nie możemy zrealizować naszych planów z przyczyn od nas niezależnych. W paczce był ciepły śpiwór, bluzy, getry, skarpety, buty, rękawiczki i mój zapas leków. I kilka innych mniej potrzebnych rzeczy. A trekking wokół Dhaulaguiri to nie przelewki. Nocleg na 5000 m n.p.m., dwie przełęcze na ponad 5 tys. m, lodowce, szczeliny i tydzień totalnie poza cywilizacją. Nie ma tam hotelików, sklepików, guesthousów, w przeciwieństwie do regionu Annapurny.Teraz stoimy przed dylematem- czekać na paczkę z nadzieją, że dotrze na tyle szybko, że wciąż będziemy mieć pewną pogodę i zdążymy zrobić trekking przed terminem wylotu, czy może zrobić zakupy tutaj na miejscu i pójść na trekking mimo wszystko?

To było jedno z moich większych marzeń związanych z Nepalem

Tydzień sam na sam z górami. Jeśli mielibyśmy szczęście przez ten czas moglibyśmy nie spotkać żywego ducha. Teraz nie mamy gwarancji, czy w ogóle uda nam się to marzenie zrealizować.
Jest też całkiem proste rozwiązanie- zakupy.

Tylko, czy chcemy wydawać grube dolary na sprzęt, którego tak naprawdę nie potrzebujemy? Dwa plecaki i zimowy śpiwór to extra koszt ok 150 USD, jeśli będziemy dobrze się targować. Plus kijki trekkingowe min. 15. A Nepalskie zabawki są tak słabej jakości, że nie ma sensu by je zabierać w dalszą podróż, po trekkingu wylądują w koszu lub, jeśli będą na tyle przyzwoite, że nie rozpadną się w czasie trekkingu, zostaną u naszego hosta w Katmandu, by ratować dupę kolejnym nieogarniętym podróżnikom. Może byłoby nam łatwiej podjąć decyzję, gdyby nie to, że już zakupy niezbędne do zrobienia trasy wokół Annapurny pochłonęły nam nieplanowane 130 dolarów, a buty, które wtedy kupiliśmy nadają się już właściwie tylko do wyrzucenia. Mogę śmiało przypuszczać, że podobny los spotka resztę nepalskiego sprzętu i zakupione rzeczy będą zakupem na dwa-trzy tygodnie. Frustracja jest tym większa, że nasz porządny, wyszukany i starannie wybrany sprzęt od trzech miesięcy zwiedza sobie Chiny i zobaczył przez ten czas pewnie więcej państwa środka niż my na naszej króciutkiej, miesięcznej wizie. I nawet nie chodzi o to, że tych pieniędzy nie mamy czy że to dużo. Nie lubimy wydawać głupio pieniędzy. A fundowanie sobie plecaka za 30-40 USD marki The North Face z Thamelu, made in Wietnam, best quality madame, z już ledwo działającymi zamkami i prującymi się szwami jest takim właśnie głupim, niepotrzebnym wydatkiem.

Teraz mamy dylemat

Wyrzucić kolejne grube dolary na sprzęt i pójść na wymarzony trekking, czy może odpuścić, poczekać i liczyć na to że przesyłka dotrze i zdążymy przejść wymarzoną trasę?

Jutro sylwester, cały Nepal się bawi, a my się zamartwiamy. Co robić? Byliście kiedyś w podobnej sytuacji?

Swoją drogą to niesamowite, że przesyłki z Aliexpress do Polski dochodzą zwykle terminowo, w ciągu miesiąca, a nasza paczka od 50 dni właściwie nie opuściła Chin.

Blog domowy – warto poczytać